MAŁY KRÓL KORONA
Witajcie wszystkie Świetliczaki. Pozdrawiam dzieci, które znam. Wiem, że zaglądają na naszą stronkę dzieci z różnych szkół i nawet przedszkolaki. Witam Was zatem wszystkich.
Dzisiaj będzie trochę na poważnie. Wszyscy zapewne odczuwacie już znudzenie i chętnie wrócilibyście do swoich szkół i przedszkoli. Niestety powinniśmy pozostać jeszcze na jakiś czas w domach. Musimy przecież pomóc w powstrzymaniu wirusa. Znacie zapewne zasady, które teraz obowiązują wszystkich. Dzieci też. Należy pozostawać w domu, trzeba nawet ograniczyć spacery. Zawsze po powrocie, nawet ze swojego ogródka czy balkonu myjemy często, długo i dokładnie ręce wodą z mydłem. Nie kichamy w rączki ale w łokieć i dzwonimy często do babci i dziadzia by troszkę pożartować o całej tej sytuacji. Warto troszkę się powygłupiać by ciało i główka odpoczęły.
To, co się teraz dzieje to poważna sprawa i niektóre dzieci są przerażone. Może nikt im nie wyjaśnił dlaczego tak powinniśmy się zachowywać. Chciałam Wam powiedzieć, że nie jesteście z tym sami. Wiele dzieci na całym świecie czuje się teraz podobnie.
Posłuchajcie zatem pewnej niesamowitej opowieści. Otóż w Anglii, na Półwyspie Kornwalijskim, w małym miasteczku Looe mieszka pewna mama, Ellie Jackson, która uczy w szkole dzieci takie jak Wy. Znana jest z tego ze pisze bajki dla dzieci. Pewnego dnia jej bliska koleżanka Laura Callwood opowiedziała o swoim synku,który bardzo się przeraził, po tym, jak usłyszał wiadomości o koronawirusie. Bał się dotykać czegokolwiek, bał się, że umrze cała jego rodzina. I wtedy obie mamy pomyślały, że takich przerażonych dzieci może być więcej. Wyobraźcie sobie,że napisały w 4 dni książkę dla dzieci. Mama tego przerażonego chłopca zrobiła rysunki i udało się opublikować książkę bardzo szybko.
Niestety, w Polsce jeszcze nie jest przetłumaczona, znalazłam jej tekst po angielsku i teraz wam opowiem, co takiego przydarzyło się Jackowi i Emilly.
Pewnego dnia po skończonych lekcjach Jack i Emilly dostali tajemniczy list dla rodziców. Nikt się tym nie przejmował bowiem w Anglii jest to normalne, że ważne rzeczy w szkole przekazuje się rodzicom w listach. Pani wychowawczyni powiedziała tylko, że to bardzo ważne, by powstrzymać chorobę i że pewne rzeczy od teraz się zmienią zarówno w szkole, jak i poza nią.
Dzieci wyszły z mamusią ze szkoły i jak zwykle chciały iść na chwilę do parku. Zawsze tak robili. Tym razem jednak mama powiedziała, że muszą iść prosto do domu. Jack nawet pomyślał, że to bardzo dziwne. Gdy tylko wrócili do domu, usiedli a mamusia przeczytała list. Wyjaśniła dzieciom, że na świecie pojawił się jakiś straszny zarodek,czy wirus od którego ludzie na całym świecie zaczynają chorować. W liście było jeszcze napisane by pozostawać w domu, by pomóc powstrzymać tego groźnego wirusa. List wyjaśnił, że nawet szkoły i przedszkola będą zamknięte na jakiś czas.
Wirus został nazwany przez naukowców koronawirusem, ale tak naprawdę to żadnym królem nie jest, i nie ma korony. Mamusia Jacka i Emilly nazwała go - Mały król Korona. Ludzie przez niego kichają, kaszlą, mają gorączkę. Na szczęście większość zarażonych nie czuje się gorzej niż przy zwykłej grypie czy przy przeziębieniu. Zdarza się jednak, że część z nich może trafić nawet do szpitala.
Mamusia wyjaśniła dzieciom, że należy unikać dużych skupisk ludzi, bo wirus wtedy łatwo podróżuje od człowieka do człowieka.
I wtedy przyszedł tatuś ....z wielkimi zakupami, jak przed świętami. Powiedział, że nie będą potrzebowali wychodzić z domu tak często na zakupy a dzieci uznały, że to bardzo dobry pomysł. Jackowi jednak nie spodobało się to, że teraz nie będzie mógł spotykać się z kolegami, grać w piłkę, chodzić na basen. Z drugiej strony nie chciał zachorować ani by ktoś zachorował. Pomyślał wiec, że może przez jakiś czas obyć się bez tych zajęć.
Tatuś pokazał dzieciom co jeszcze może wpłynąć na powstrzymanie wirusa...to duża ilość mydła. Mamusia powiedziała, że jeżeli chcą być zdrowi muszą myć ręce wiele razy, zawsze po wyjściu z toalety, przed każdym posiłkiem i po każdym powrocie do domu. I wtedy tatuś zrobił coś niebywałego...wyjął maskę, ale nie była to maska zwierzątka, ani maska na Halloween. Gdy tata ubrał tą maskę wyglądał jak pan doktor. Miał zakryte usta i nos. Dla Emilly było to śmieszne ale tatuś wyjaśnił, że mogą potrzebować takich masek wychodząc na zewnątrz lub gdyby ktoś z rodziny poczuł się gorzej. Tylko tak można powstrzymać małego wirusa.
Dzieci założyły maskę misiowi i poszły uczyć się jak prawidłowo myć ręce. Należy policzyć do 20, należy też bardzo uważać by nie dotykać tak często ust, oczu i nosa. To tamtędy dostaje się wirus. Jack wymyślił nawet rymowankę, by się nie nudzić przy myciu rąk. Wszyscy się dobrze bawili, śmiechu było co nie miara. Ale Jack spytał co będzie z nim i z siostrą skoro szkoła jest zamknięta? Czy rodzice z nimi zostaną? Mamusia nie kazała im się martwić, mówiąc, że zawsze będzie z nimi ktoś dorosły. A teraz będą mieli czas by wspólnie pograć w planszówki, układać puzzle, malować farbami, oglądać programy telewizyjne, gotować i po prostu wariować dookoła domu.
Emilly ucieszyła się ale jej radość trwała krótko. Chociaż szkoła jest zamknięta będą lekcje do zrobienia w domu. A wtedy Emilly już nie myślała, że to taki fajny sposób na leniuchowanie w domu. Mówiła, że dom jest po to by odpoczywać, grać w gry a nie uczyć się jak w szkole. Mamusia wyjaśniła jej, że wszyscy koledzy i koleżanki tak będą pracować i zapewne nie chciałaby tego nadrabiać po powrocie do szkoły.
Mamusia powiedziała też dzieciom, że chociaż nie mogą się spotykać z bliskimi i przyjaciółmi, mogą do nich zadzwonić lub wykorzystać inne portale społecznościowe. Mogą im wtedy opowiedzieć o tych wszystkich rzeczach, które robią w domu, np. o obozie który rozbili w salonie, układając krzesła i koce, o szalonych tańcach, które odbywają się codziennie oraz o rysowaniu rysunków.
I tak właśnie płynął czas podczas przesiadywania w domu. Wszyscy się przyzwyczaili, bo wiedzieli, że tak trzeba i tylko w taki sposób można pomóc powstrzymać Małego króla Koronę. Aż pewnego dnia, w czasie wiadomości telewizyjnych ogłoszono, że ten straszny wirus odszedł i wkrótce wszystko wróci do normy. Wszyscy wiwatowali, ściskali się serdeczne i już nie mogli się doczekać, by wrócić do swoich codziennych zajęć.
Nadszedł wreszcie ten upragniony dzień gdy wszyscy mogli wyjść z domów, do parku. Nie ma już wirusa, nie ma siedzenia w domu, czas by zobaczyć się z przyjaciółmi, czas by wrócić do szkoły, do nauczycieli.
Mam nadzieję, że i my już niedługo się zobaczymy, tego Wam życzę...a na zakończenie namalujcie kredkami Małego króla Koronę...jak sobie wyobrażacie tego wirusa????
pozdrawiam, pani Monika
źródło: books.google.pl